Jeden z nastolatków sam opuścił tonące auto, które tonęło w rzece, ale chłopak i dziewczyna nie zdołali się uratować. Dwoje 15-latków zginęło we wtorek wieczorem w Świnoujściu. Z relacji świadków wynika, że kierowca volvo "kręcił bączki" na nabrzeżu i w pewnym momencie stracił panowanie nad autem, które wpadło do rzeki.
Do tragedii doszło na nabrzeżu przy rzece Świna w Świnoujściu.
– Siedzieliśmy z kolegą i spokojnie łowiliśmy ryby. Oni przyjechali z piskiem opon godzinę wcześniej. Za kierownicą na pewno siedziała dziewczyna. Później kręcili samochodem piruety - opowiada świadek, cytowany przez portal swinoujskie.info.
Chwilę później auto wpadło do Kanału Piastowskiego w okolicy przeprawy promowej. 14-latek zdołał sam wydostać się z tonącego auta, trafił z objawami wychłodzenia do szpitala. Dwoje 15-latków: chłopak i dziewczyna pozostali uwięzieni pod wodą.
Do akcji ratowniczej ruszyli policjanci, strażacy, na miejscu lądował śmigłowiec LPR, w poszukiwania samochodu włączyli się też nurkowie z firmy, która prowadziła prace w pobliżu miejsca wypadku.
Po trzech godzinach z wnętrza zatopionego samochodu wydobyto dwójkę nastolatków, podjęto reanimację - niestety nie udało się ich uratować. Około północy samochód wydobyto z dna kanału.
Policjanci wspólnie z prokuraturą ustalają okoliczności tego tragicznego wypadku.
(Fot. swinoujskie.info)