OSP Pieniężno Ochotnicza Straż Pożarna Pieniężno

Pożar kościoła w Braniewie: spłonął dach. Ocalały wieże, organy i ołtarz. Przez ponad pięć godzin ponad 100 strażaków walczyło z pożarem.

Przez ponad pięć godzin ponad 100 strażaków walczyło z pożarem zabytkowego kościoła pw. św. Antoniego w Braniewie. Według naszej nieoficjalnej informacji przyczyną wybuchu pożaru mógł być nieszczelny przewód kominowy. Dzisiaj w kościele (3 stycznia), na popołudniowej mszy św., było wyjątkowo ciepło — relacjonowała nam jedna z osób.


Kilkanaście minut po godz. 15 dostaliśmy pierwsze, dosyć dramatycznie brzmiące zgłoszenie, że z kościoła wydobywa się dym — mówi st. ktp. Ireneusz Ścibiorek, oficer prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Braniewie. — Strażacy, którzy jako pierwsi przyjechali na miejsce potwierdzili te informacje.

W początkowej fazie pożaru strażacy pracowali w środku budynku. Gdy stało się to zbyt niebezpieczne, ponieważ konstrukcja dachu groziła zawaleniem, pożar gaszono przy pomocy podnośników z zewnątrz. Specjalny 60-metrowy podnośnik do walki z ogniem na wysokości sprowadzono aż z Gdyni.

Oprócz gaszenia poddasza skupiliśmy się też na ratowaniu dwóch wieżyczek z przodu kościoła, gdzie znajdują się organy — dodaje Ścibiorek. — Niska temperatura bardzo utrudniała działania. Pobieraliśmy wodę z sieci hydrantowej oraz rzeki Pasłęki. W okolicy targowiska miejskiego zorganizowano punkt poboru wody.

Kilkuset mieszkańców Braniewa i okolic zebrało się, żeby wesprzeć strażaków. Ochotnicy pomagali wynosić wyposażenie z kościoła do znajdującej się po drugiej stronie ulicy plebanii, posypywali też przywiezionym piaskiem zalane wodą ulice. Spływająca ze strażackich pomp woda błyskawicznie bowiem zamienia się w lód.

Na czas trwania akcji gaśniczej zablokowano cześć drogi numer 54 w Braniewie - od skrzyżowania ulicy Królewieckiej z Kościuszki do skrzyżowania z ul. Wiejską. Policjanci ręcznie kierują ruchem

Jako że panował silny mróz (minus 10 st. C), być może postanowiono napalić w kościelnym piecu nieco mocniej niż dotychczas... Czy tak było? Oceni to powołany biegły z zakresu pożarnictwa.

Z tego, co udało nam się ustalić, nie udało się przesłuchać ks. proboszcza Edwarda Wolińskiego. Proboszcz poczuł się na tyle źle, że trzeba było wezwać do niego pogotowie. Na szczęście wrócił na plebanię, gdzie zgromadzono część uratowanych rzeczy.

Ks. proboszcz był jedną z pierwszych osób, które były na miejscu. Było to około godz. 15.00. Prawdopodobnie zauważył wypaloną dziurę na ścianie nad prezbiterium. To by wskazywało na nieszczelny przewód kominowy. Znajduje się on w okolicach prezbiterium.

Jednak na początku gęsty dym wydobywał się z dwóch wież i poddasza, z przodu kościoła, nad wejściem głównym. I to właśnie na tym miejscu swoją uwagę początkowo skupili strażacy. Gdy ogień zaczął przebijać się przez poszycie dachowe w okolicach komina (z tyłu kościoła, nad prezbiterium), było już właściwie sprawą jasną, że nie uda się go tak łatwo zahamować.

Ogień rozprzestrzeniał się błyskawicznie. Płonął cały dach, poddasze, wypalały się okienne framugi. Właściwie w ostatniej chwili parafianom udało się wejść do środka, aby wynieść najcenniejsze rzeczy.

Udało się m.in. uratować cenne, zabytkowe organy, które przeszły niedawno gruntowny remont. Zostały jedynie trochę zalane (strażacy zabezpieczyli je przed zalaniem), ale ogień do nich nie dotarł. W tej chwili ciężko ocenić ich stan. Ale zapewne będą wymagały ponownej konserwacji.

Prawdopodobnie nie został zniszczony zabytkowy krzyż, wiszący w prezbiterium kościoła.

Na miejscu pracowało ponad 100 strażaków. Przyjechały strażackie posiłki z Elbląga, a także podnośniki z Gdyni i Olsztyna.

— Ściągnięte zostały środki z całego województwa, jak i spoza województwa, dlatego włączyliśmy się w koordynację tej akcji — mówi bryg. Michał Kamieniecki, zastępca warm.-maz. komendanta wojewódzkiego PSP w Olsztynie. — To bardzo trudna akcja, w bardzo trudnych warunkach. Jest ujemna temperatura, poniżej 13 st. Zamarza woda gaśnicza.

Dopóki można było strażacy gasili pożar także od środka.
— Praca ratowników w środku kościoła stała się jednak zbyt niebezpieczna, gdyż drewniany dach groził zawaleniem — mówi st. kpt. Ireneusz Ścibiorek, oficer prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Braniewie. — Dlatego dowodzący akcją wycofał ratowników z wnętrza. Dodatkowo panowało duże zadymienie. I prowadziliśmy działania z wykorzystaniem trzech podnośników i trzech autodrabin.

Problemem było także dostarczanie wody — ta w hydrantach była zamarznięta. Strażacy czerpali więc wodę z rzeki oraz dowozili ją z komendy.

Pocieszający jest fakt, że w pożarze nikt nie ucierpiał. Skala zdarzenia jest jednak ogromna. Sam dach to kilkaset metrów kwadratowych.

4 stycznia 2016 10:10
Udostępnij na Facebooku
Wyświetlenia: | Tagi: pożar, Braniewo, Kościół Braniewo,