OSP Ochotnicza Straż Pożarna

Strażacy po wypadku: "Gmina nas nie wspiera, wóz był w fatalnym stanie"

Druhowie z OSP Raciążek są rozżaleni. Wczoraj mieli wypadek, w którym zniszczony został ich jedyny wóz gaśniczy - Renault S170 z 1988 roku. Teraz nie mają czym jeździć do akcji. Nie mogą też liczyć na wsparcie ze strony gminy.

Przypomnijmy. Wczoraj druhowie z OSP Raciążek jadąc z włączonymi sygnałami podczas wyprzedzania samochodu musieli gwałtownie hamować. Wtedy doszło do zablokowania kół i przewrócenia pojazdu. Na szczęście ochotnikom nic się nie stało - są tylko poobijani.

- Niestety od lat nie możemy doprosić się finansów na jakiś nowszy wóz. Ten, który uległ wypadkowi był z 1988 roku i był jeżdżącym muzeum. Drugie auto, jakie mamy to Opel Frontera - zakupiony w całości z naszych pieniędzy - ekwiwalentów, które przekazaliśmy na zakup - mówi Dawid Wyciechowski, naczelnik OSP Raciążek.

Strażacy wielokrotnie zgłaszali pani wójt gminy Raciążek, że ich samochód jest w złym stanie i konieczny jest zakup nowszego.

- Odpowiedź zawsze była ta sama - nie ma pieniędzy. Zawsze słyszeliśmy o zadłużeniu gminy, o innych potrzebach. Gdy pani wójt dowiedziała się o wypadku, przyjechała na miejsce i powiedziała nam, że "trzeba było nie wyprzedzać" - dodaje Wyciechowski.

Naczelnik podkreśla, że bez sprawnego auta jednostka nie ma możliwości funkcjonowania. - Jednostka jest w Krajowym Systemie Ratowniczo-Gaśniczym, a tam wymogiem są dwa samochody. Teraz mamy tylko jeden - opla, ale nie jest to nawet auto gaśnicze. Prawdopodobnie będziemy prowadzić internetową zbiórkę pieniędzy. Może uda nam się wypożyczyć wóz z innej jednostki na ten czas, zanim będziemy mogli kupić auto dla nas, ale musimy to wszystko zorganizować, przemyśleć. Na razie wszyscy są w szoku po wypadku - tłumaczy Dawid Wyciechowski.

 

21 września 2018 17:10
Udostępnij na Facebooku