Druhowie z OSP Baranów, poza samochodami gaśniczymi mają na swoim stanie... wiatrakowiec. Maszyna latająca wykorzystywana jest jednak nie do gaszenia pożarów, ale głównie do poszukiwań i innych działań prowadzonych wspólnie z policją.
To pierwsi w Polsce, a prawdopodobnie także jedyni w Europie druhowie, którzy nie tylko jeżdżą na akcje, ale także na nie... latają. I to już od 2012 roku.
Do czego przydaje się maszyna, którą druhowie wzbijają się w powietrze?
- Przede wszystkim do działań prowadzonych z policją - mowa tu głównie o poszukiwaniach osób zaginionych, działaliśmy także przy akcji "Znicz". Widok z góry bardzo pomaga, bo widać dużo więcej i łatwiej jest mieć stały podgląd na drogi dojazdowe, widać duży obszar. Stąd przydaje się do koordynowania działań jednostek na ziemi - tłumaczy Piotr Stegienka, dowódca wiatrakowca z OSP Baranów. - Można też precyzyjnie znaleźć ognisko pożaru w przypadku np. pojawienia się ognia w lesie, gdzie dojazd jest bardzo ograniczony. Precyzyjne wskazanie miejsca pożaru bardzo ułatwia akcję - dodaje.
Wiatrakowiec łączy w sobie cechy samolotu oraz śmigłowca. Maszyna jest dwuosobowa. Wyposażono ją m.in. w kamerę termowizyjną, torbę ratowniczą, sprzęt łączności i nawigację GPS, na pokładzie nie ma za to sprzętu gaśniczego. Niewątpliwym atutem maszyny jest fakt, że do lądowania potrzebuje tylko 10 metrów, a do startu - około 200. Może wznieść się na 1,5 kilometra i lecieć z prędkością nawet 140 km/h. Wiatrakowcem można lądować nie tylko na utwardzonych lądowiskach, ale też np. na łące.
Maszyna na jednym tankowaniu może latać nawet 6 godzin, nie wymaga też specjalnego paliwa - lata na zwykłej benzynie Pb-95, którą zatankować można na każdej stacji paliw. Nie bez znaczenia jest też fakt, że producent wiatrakowca ma swoją siedzibę zaledwie kilka kilometrów od siedziby OSP Baranów, dlatego nie ma problemu z przeglądami i ewentualnymi naprawami.
Wiatrakowiec został kupiony przez Związek Ochotniczych Straży Pożarnej pilotażowo. W 2012 roku przewidywano, że tego typu maszyny zostaną kupione do innych jednostek w całym kraju, tak aby w każdym województwie była przynajmniej jedna. Maszyna kosztowała ponad 300 tys. zł. Na razie jednak nie ma planów kontynuacji dostaw wiatrakowców do kolejnych jednostek.