Narodowa Rada Bezpieczeństwa Transportu opublikowała raport z wypadku, do którego doszło na amerykańskiej autostradzie. Autonomiczna Tesla zderzyła się z samochodem strażackim, zabezpieczającym miejsce innego wypadku. Okazało się, że kierowca samochodu zbytnio zaufał funkcji autopilota i nie śledził drogi przed nim.
Do wypadku doszło 22 stycznia 2018 na autostradzie międzystanowej I-405 w Culver City w stanie Kalifornia. Samochód Tesla uderzył w tył wozu strażackiego, który zabezpieczał miejsce wypadku.
Z raportu Narodowej Rady Bezpieczeństwa Transportu (NTSB) wynika, że samochód jechał z włączonym trybem autopilota. Odczyt z czujników i rejestratorów w pojeździe pozwolił śledczym stwierdzić, że w ciągu ostatnich 13 minut przed zderzeniem zaledwie przez 51 sekund kierowca trzymał ręce na kierownicy. Przez ostatnie 3,5 minuty przed zderzeniem autem kierował wyłącznie autopilot. Tesla jechała za innym pojazdem, którego kierowca widząc wóz strażacki stojący na drodze zmienił pas, by go ominąć. Według zapisów rejestratorów, zdarzyło się to około 3-4 sekund przed wypadkiem. Wtedy Tesla przyspieszyła i uderzyła w tył wozu strażackiego z prędkością około 50 km/h. Z odczytu czujników wynika, że autopilot Tesli zauważył przeszkodę na drodze - stojący wóz strażacki około 0,49 sekundy przed zderzeniem i aktywował ostrzeżenie przed kolizją, wydając sygnał dźwiękowy i wyświetlając ostrzeżenie na desce rozdzielczej. Na reakcję kierowcy było już za późno.
Na szczęście nikomu nic się nie stało. 47-letni kierowca Tesli zeznał policjantom, że w trakcie jazdy pił kawę i jadł kanapkę, ale nie pamięta, czy robił to akurat w chwili poprzedzającej zderzenie.
Śledczy NTSB ustalili, że przyczyną wypadku była nieuwaga kierowcy i jego nadmierne zaufanie do autopilota, z którego korzystał w sposób niezgodny z wytycznymi producenta samochodu. Tesla informuje, że funkcja autopilota to jedynie system wspomagający kierowcę i wymaga trzymania rąk na kierownicy.
(Fot. Twitter/Culver City Firefighters, NTSB/CHP)
