Mł. bryg. Michał Langner przyznaje, że za polskimi strażakami trudny czas. - Ale wykonaliśmy swoją misję, to najważniejsze - dodaje, podsumowując wyjazd polskiego modułu gaśniczego do Szwecji.
Michał Langner w rozmowie z portalem OSP.PL przyznał, że polscy strażacy są bardzo szczęśliwi z powrotu do kraju.
- Tęskniliśmy za rodzinami, żonami, dziećmi. Jest czas wakacji, możemy wreszczie dołączyć do rodzin, które są na tych wakacjach - mówi.
Z jakimi wyzwaniami musieli się zmierzyć nasi strażacy podczas dwutygodniej misji w Szwecji? - Największym była chyba konieczność szybkiej organizacji pracy w pierwszych 3 dniach. Wiedzieliśmy, że czas nas goni, pożar się rozprzestrzenia. Było bardzo mało czasu, żeby zrobić zasilanie, zorganizować się - wspomina dowódca.
Były też problemy techniczne, ale na szczęście szybko się z nimi uporano. - Choćby inne końcówki węży, inne rozstawy. Ale znalazł się na miejscu człowiek, który ogarnął to dosłownie w pół dnia. Załatwił nam kilkadziesiąt łączników, dzięki którym mogliśmy bez przeszkód pracować - mówi Langner.
Dowódca Polaków przyznaje, że nasi strażacy są bardzo zmęczeni. - Przez te kilkanaście dni nie spaliśmy za wiele. Na początku narzuciliśmy sobie zbyt duże tempo pracy w zmianach 12/12, ale to naprawdę było ogromnie wyczerpujące. Później usprawniliśmy te zmiany - wyjaśnia.
Czy w razie szalejącego żywiołu w innych krajach Polacy są gotowi znowu pomóc? - Polska dysponujem 6 modułami do gaszenia lasów. 3 z nich są w ciągłej gotowości, dlatego jeśli będzie taka potrzeba i decyzja naszych władz to oczywiście, pojedziemy z pomocą gdzie tylko będzie trzeba - kończy Michał Langner.