OSP Wola Kopcowa Ochotnicza Straż Pożarna Wola Kopcowa

Rak nie będzie czekał, by zabić Michasia! My nie możemy czekać, by pomóc...

Rak przychodzi po cichu, skrada się tam, gdzie największe szczęście. Nie ostrzega o swoim przybyciu, nie daje czasu się przygotować. Przyczaja się, udaje, że to nie on. A potem atakuje z całej siły, chcąc zabrać wszystko, co najważniejsze i ma tylko jeden cel - zabić. Rak przyszedł tak do naszego życia, wybrał sobie niewinnego chłopca - Michasia, naszego synka. Prosimy, pomóżcie nam go uratować... Nie możemy oddać go śmierci!

Wiemy, jak wygląda szczęście - to ciepły dom i małe nóżki drepczące po podłodze. To wiadomość, że pod sercem rośnie kolejne życie, że wkrótce będzie nas już czworo! Dzisiaj wydaje się tak odległe, nierealne. Zabrała nam je jedna chwila; wiadomość, która wywróciła świat do góry nogami - naszego synka zaatakował nowotwór!

Lipiec tego roku. Michałkowi zaczęło łzawić oczko, pojawił się na nim niewielki siniak. Pomyśleliśmy, że pewnie się lekko uderzył, jak to mają w zwyczaju siedmiomiesięczne brzdące, które poznają świat. Ale siniak nie znikał. Pojechaliśmy więc do szpitala, tam podejrzewali zapalenie zatok przynosowych. Zrobiono RTG, nie stwierdzono nieprawidłowości. Dostaliśmy kropelki do oczu i zalecenie dalszej obserwacji w domu. Po tygodniu nic się nie zmieniło, pediatra dał nam skierowanie do okulisty. Druga diagnoza - zatkane kanaliki łzowe. Kolejne kropelki, zalecona obserwacja i za dwa tygodnie mieliśmy wrócić na kolejną kontrolę. Nie zdążyliśmy...

Dwa dni przed wizytą kontrolną stało się coś strasznego. Jeszcze poprzedniego wieczora wszystko było dobrze, a rano przeżyliśmy szok - Michaś dostał wytrzeszczu gałki ocznej. Pędem pojechaliśmy do szpitala nadal sądząc, że to wina zatkanego kanaliku łzowego. Za chwilę miało się okazać, w jak wielkim błędzie tkwiliśmy...

Badanie USG pokazało, że w oczodole jest guz wielkości 4 cm! Już chyba wtedy lekarze podejrzewali prawdziwą przyczynę, bo zrobili też USG brzuszka. I jeszcze większy szok - ogromny guz na nadnerczu o wielkości 8 cm. Od razu podejrzewali neuroblastomę, choć dla nas ta nazwa wtedy była obca. Dostaliśmy skierowanie do Kliniki Onkologii przy CZD. Od tego czasu - już cztery miesiące - szpital stał się naszym drugim domem, a życie zamieniło się w ring, gdzie walczymy ze śmiercią o życie synka...

Zaledwie kilka tygodni przed straszną diagnozą byliśmy najszczęśliwsi na świecie - dowiedzieliśmy się, że w grudniu Michaś będzie miał siostrzyczkę. Nawet przez myśl nam wtedy by nie przeszło, że za chwilę cała radość pryśnie jak bańka mydlana...

Kolejne badania przyniosły straszne wieści - lekarze potwierdzili neuroblastomę w najgorszym, IV stopniu. Okazało się, że przerzuty są we wszystkich kościach, w obu oczkach, w szpiku...

Szok i niedowierzanie. Jak to możliwe, że my i lekarze wcześniej nie zauważyliśmy? Ale rak nie dawał żadnych objawów, Michaś dotąd był radosnym, uśmiechniętym dzieckiem! Nic nie wskazywało, że w jego maleńkim organizmie rozwija się tak straszny nowotwór... Neuroblastoma to jeden z najgroźniejszych nowotworów dziecięcych - złośliwy, śmiertelny. Zabija połowę małych pacjentów... Gdy to usłyszeliśmy, poczuliśmy strach i bezsilność, o jakich nie mieliśmy pojęcia.

Przenieśliśmy się do hoteliku przy szpitalu w Warszawie, by przy synku. Nie było czasu do stracenia, lekarze rozpoczęli chemioterapię. Do żył naszego kilkumiesięcznego synka sączyła się chemia, która niszczy nowotwór, ale także zabiera siły... Michaś miał straszne skutki uboczne, nie mógł jeść, nie przybierał na wadze. Wszyscy robili co mogli, by poczuł się lepiej, by mógł pojechać na operację wycięcia guza w brzuszku.

Teraz (jest 25 października) stoimy pod szpitalną salą, a za drzwiami lekarze starają się wyciąć jak największą część nowotworu. Drżymy ze strachu, a to tak naprawdę początek naszej drogi. Przed nami jeszcze mega chemia, po której odporność synka będzie zerowa. Kolejno chemioterapia i radioterapia. Na koniec immunoterapia... Ta ostatnia zwiększa szansę przeżycia naszego dziecka z 35 do 55%. Niestety, nie jest refundowana. Terapia przeciwciałami to metoda leczenia nowotworów polegająca na aktywacji układu immunologicznego, by skuteczniej zwalczał komórki nowotworowe. Pomaga uniknąć wznowy, która jest bardzo częsta przy tego typu nowotworze...

Mówią, że zdrowia nie da się kupić, jednak przypadek Michałka temu przeczy. Za jego zdrowie i życie została wyznaczona cena - niezwykle wysoka, której sami nie jesteśmy w stanie zapłacić. Mamy tylko kilka miesięcy... Błagamy Cię, pomóż uratować życie naszego synka... Pomóż nam wrócić do domu i odbudować szczęście, które brutalnie wyrwał nowotwór...

Ania i Sławek, rodzice Michasia

2 listopada 2018 14:04
Udostępnij na Facebooku
Wyświetlenia: | Tagi: Michaś, leczenie, Mąchocice, rak, Pomoc dla dziecka,